Simba i Shoshana postanowili przejść się nad rzekę. Wszyscy goście zostali na lwiej skale , a solenizant miał nareszcie trochę odpoczynku.
- jak ci się podobają twoje urodziny ? - spytała Sisi
- świetnie - odpowiedział - nie sądziłem , że Skaza przyjdzie , ale to dobrze , że się zdecydował
- też się cieszę - oznajmiła
- nie sądziłem tylko , że przyjdzie z tobą - mruknął
- dlaczego wszyscy jesteście tacy zdziwieni ? - zaśmiała się
- nie wiem , jakoś tak - uśmiechnął się
- jestem strasznie zmęczona - przyznała
- ja też , mam dość już tych życzeń i pytań - stwierdził
W tym czasie Skaza i Nana byli przy skałach.
- Skazo , idź na samą górę tych skał , tam zobaczysz wszystko - wytłumaczyła lwica
- a jak tam zabiję Mufasę ? - zdziwił się
- spokojnie , jeżeli Mufasa nie będzie tam to parę metrów dalej , najwyżej zejdziesz niżej - uspokoiła go
- dobrze , a więc idę - odpowiedział , po czym ruszył w stronę całkiem stromych skał. W pobliżu tamy znalazła się właśnie Zira , Nuka i nieszczęsne lwiątko.
- po co nam to lwiątko ? - spytał obolały syn
- musimy mieć przynętę na księcia - oznajmiła ze złowieszczym śmiechem
- to co on je zjada czy co ? - zdziwił się
- idioto , jako książę będzie musiał je ratować , za co potem przepłaci życiem !
- rozumiem , to świetny plan - wymamrotał
- wiem , sama go opracowałam - chwaliła się , po czym wskoczyła na środek tamy z małym lwem w zębach.
- co ty wyprawiasz !? - wystraszył się lew
- kładę przynętę , jakbyś nie widział - syknęła
- ono zginie - ostrzegł
- a razem z nim Simba i Mufasa , o to właśnie chodzi - przypomniała
- ale ono nie jest winne - próbował coś wskórać
- zamknij się dobrze ? idź się lepiej schowaj żeby cię nikt nie widział - rozkazała schodząc z tamy.
- a więc idę nie zamierzam na to patrzeć !
- nie waż się ! masz patrzeć na triumf twego ojca , dzięki niemu niedługo będziemy królewską rodziną ! - krzyknęła
- on będzie królem , ale czy ciebie weźmie na królową , to już nie byłbym taki pewien - rzucił
- o czym ty gadasz ? - zdziwiła się lwica
- o tym , że ojciec na urodziny Simby przyszedł z Shoshaną i to ją weźmie na królową !
- kłamiesz ! - oskarżyła go
- jak nie chcesz to mi nie wierz , zobaczymy niedługo - westchnął
- skoro tak , to zabijemy i ją ! - ryknęła z uśmiechem gdy zobaczyła właśnie idących wzdłuż rzeki Simbę i Sisi.
- co ?! - przeraził się Nuka
- precz się schować ! - rozkazała - zaczynamy ....... - w tym momencie nadbiegła Nana i obie schowały się pod tamą , a lew za skałami. Nad rzeką przelatywał jak co dzień Zazu. Kiedy zobaczył bezbronne lwiątko na środku chwiejącej się tamy od razu ruszył w stronę lwiej skały aby powiadomić Musasę.
- królu ! - krzyczał ptak
- Zazu ? Co się stało ! - przestraszył się lew gdy spostrzegł , że nie ma jego syna i Sisi
- jakieś lwiątko w niebezpieczeństwie !
- a więc prowadź mnie - rozkazał i pobiegł szybko za nim.
Kiedy Sisi i Simba spacerowali nad rzeką także dostrzegli lwiątko.
- zobacz ! - krzyknęła lwica wskazując na nie
- musimy je ratować ! - stwierdził szybko lew. Kiedy podbiegli do tamy starali się sięgnąć po nie , ale siedziało za daleko. Simba postanowił wejść na tamę , ale ona jeszcze bardziej się zachwiała.
- ja wejdę - oznajmiła Shoshana
- nie ! - sprzeciwił się lew
- jestem lżejsza dam radę !
- dobrze będę cię trzymać za ogon - uświadomił po czym lwica zaczęła się czołgać po cienkich patykach. Zira , która była schowana pod nią szybko zorientowała się , że to odpowiedni moment aby zadać cios. Jednym ruchem łapy uderzyła w podparcie tamy , na skutek czego cały jej środek runął do wody.
- nie ! - krzyknęła Sisi wisząc nad rwącą rzeką i przypatrując się jak lwiątko zatapia się w pianie.
- podaj łapę - rozkazał Simba prężąc się jak najbardziej potrafi , aby lwica mogła dosięgnąć jego łapy. Krzyk , który wydobyła z siebie wcześniej rozniósł się na cały wąwóz i dotarł do uszu Skazy wspinającego się na szczyt skał. Kiedy już tam dotarł zobaczył całą tę sytuacje bardzo dokładnie. Sisi podtrzymująca się na resztkach tamy , Simba próbujący ją uratować i Zira , która właśnie zadała ostatni cios. Grunt pod łapami wiszącej całkiem się zawalił i ta spadła bezwładnie do wody. Ten widok był straszny. W jednej sekundzie Skaza i Simba wydali z siebie okropny krzyk :
- Shoshana ! - ryknęli.
Nagle spojrzeli sobie prosto w oczy i chodź dzieliła ich cała szerokość rzeki widzieli swój wzrok doskonale. Był to wzrok strachu i żalu po ich miłości , która właśnie się topiła , ale także wzrok nienawiści i walki , ponieważ szybko zdali sobie sprawę , że ten , który ją uratuje otrzyma jej wdzięczność do końca życia. Gdy sobie to uświadomili obydwoje rzucili się w pogoń wzdłuż rzeki za dryfującą lwicą. Przypominało to trochę wyścig. Dwa lwy biegły po dwóch brzegach rzeki , spoglądali na siebie czasem , lecz większą ich uwagę przykuł ogromny wodospad , z którego upadku nie sposób było przeżyć. Sisi zbliżała się do niego tak szybko , że nie byli wstanie jej uratować. Gdy dobiegli do końca rzeki mogli tylko patrzeć na spadającą ukochaną. Ona jednak nie spadła. Kiedy jej ciało leciało bezmyślnie , zza skał wyskoczył potężny lew o ogromnych szczękach , schwytał lwicę i złapał się pazurami ścianek skalnych trzymając ją w paszczy. To był nikt inny jak Mufasa ! Skaza dostrzegł nad Simbą stojące na skale hieny. Machnął do nich ręką , a te zrzuciły na przyszłego króla wielką kłodę , która natychmiast do ogłuszyła. Taka przeskoczył po skałach na drugi brzeg rzeki i podszedł do sterczącego nad wodospadem brata. Bez słowa wziął od niego śpiącą Shoshanę i położył ją za krzakami. Mufasa zdziwił się dlaczego ją położył w niewidocznym miejscu , ale nie zastanawiał się nad powodem.
- dobrze , że jesteś bracie , ledwo co doskoczyłem - odezwał się jasny lew. - podaj mi łapę.- Ciemny lew patrzył się na Sisi jednak potem odwrócił się w kierunku brata z uśmiechem tak podłym i rządnym krwi , jakiego świat nie widział. Dumnie podszedł do wiszącego nachylił się i rzekł:
- a co jeśli nie podam ? - spytał
- Skaza nie wygłupiaj się ! - krzyknął z rozpaczą król. On jednak złapał go za szyję i ryknął
- Jestem Taka ! Zdradzić ci sekret braciszku ? - spytał pogardliwie
- jaki sekret ? - westchnął wiszący lew próbując się wspiąć. Ciemny lew jednak mu na to nie pozwolił i wbił pazury w jego łapy
- zabiłem Ahdiego - szepnął mu do ucha ochrypłym głosem
- Co ?! - nie mógł w to uwierzyć , ale nagle zawahał się - zaraz , ale ty mówisz o moim synu , czy o naszym ojcu ?
- tu akurat miałem na myśli twojego syna - zaśmiał się szyderczo - ale tak na prawdę to zabiłem ich obu !
- zabiłeś naszego ojca ! - przeraził się lew. Bardzo kochał swojego ojca , który ,,ponoć'' spadł na stado antylop , które go podeptały.
- a co ? myślałeś , że sam spadł na te antylopy ? Zawsze byłeś głupiutki ale żeby aż tak ? - szydził z niego
- co on ci zrobił ?! - ryknął Mufasa
- to ! - syknął Skaza wskazując na szramę , którą ma na oku - zasłużył na śmierć ! a teraz ja zabiorę ci wszystko , władzę , królową , tak jak ty zabrałeś to mnie !
- co ja ci zabrałem ?!
- tron ! ojca ! poddanych ! a przede wszystkim Sarabi ! - wrzasnął. Na samą myśl o jego dawnej miłości , która wyszła za jego brata Tace lały się łzy.
- możesz zabrać mi tron , ale nie królową ! Sarabi nigdy za ciebie nie wyjdzie ! - oburzył się król
- a kto tu mówi o Sarabi ?
- powiedziałeś , że zabierzesz mi królową - przypomniał ledwo utrzymując się na skale.
- miałem na myśli lwicę , którą wychowałeś - syknął triumfalnie
- Shoshanę ?!
- bingo ! a więc do zobaczenia w piekle braciszku - ryknął i zrzucił z całą siłą swego brata , który wpadł w okropną ciemność wody. Taka wyprostował się i czekał , aż zbudzi się Simba , który został oszołomiony. Nie musiał długo czekać. Simba zaraz wstał i podszedł do niego.
- gdzie jest mój tata ! gdzie Shoshana ? - spytał nie zauważywszy lwicy leżącej za krzakami
- nie żyją ! - skłamał ze łzami zabójca
- co ? .... to niemożliwe - niedowierzał lew
- możliwe ! zabiłeś ich ! to twoja wina ! - oskarżał go
- ale ja nic nie zrobiłem .... - tłumaczył się rozpaczliwie
- a kto kazał Sisi wejść na tamę ? !
- ona .... ona sama chciała ... - łkał zdezorientowany
- powinieneś był ją zatrzymać ! przez ciebie oni nie żyją ! co twoja matka na to powie ? - zmrużył chytrze oczy
- ja ..... ja - jąkał się
- uciekaj !
- co ?!
- uciekaj ! ona ci tego nie wybaczy ! nikt ci nie wybaczy ! - ryknął Skaza
- ale .... - szepnął z takim bólem , jakiego nie da się wyobrazić
- uciekaj ! - powtórzył brat zmarłego. Simba spojrzał na niego błagalnie , szukał w jego wzroku pomocy lub zrozumienia. Niestety nic z tych rzeczy. Młody lew postanowił więc odejść. Jego ból był nie do zniesienia. Odszedł. Kiedy nie było go już widać hieny zeszły ze skał .
- pozwolisz mu tak odejść ? - spytała Shenzi
- ja tak , wy nie ... - odpowiedział przebiegle Taka
- eeee , czyli że co ? - niezrozumiał Banzai
- macie go zabić kretynie ! - wrzasnął - kiedy już będę królem zacznę się obracać w nieco mądrzejszym towarzystwie - po tych słowach hieny ruszyły za Simbą, On je zauważył i zaczął uciekać. Był szybszy i zwinniejszy. Udało mu się przeskoczyć przez kaktusy i uciec w głąb pustyni.
- musimy go gonić ! - krzyknął Banzai
- sam go goń ja nie zamierzam - sprzeciwiła się jego siostra
- ale Skaza kazał go ukatrupić - przypomniał Ed
- pustynia zrobi to za nas , a Skazie powiemy , że zjedliśmy smarkacza - wytłumaczyła Shenzi
- świetny pomysł ! - wrzasnęli bracia i cała trójka odeszła.
W tym czasie Skaza wziął na swe barki omdlałą Shoshanę i udał się w kierunku lwiej ziemi. Zira szybko go dogoniła.
- i co jesteś zadowolony ?! - krzyknęła uradowana
- Nie ! - syknął , złapał ją za szyję i przydusił
- co się stało ? - wydusiła z siebie ledwo
- dlaczego naraziłaś życie Shoshany ?! - ryknął
- a co ona cię obchodzi ? - spytała
- dużo ! pozwoliłem ci ją w to mieszać !? - rozdarł się straszliwym głosem ściskając przy tym mocniej jej szyję.
- przepraszam - wyjąkała ledwo żywa
- no ! - burknął i uwolnił ją z uścisku
- a wybrałeś już królową ? - spytała tuląc się do niego.
- oczywiście , jest tutaj - zapewnił z uśmiechem
- naprawdę ? - mruknęła słodko myśląc , że chodzi o nią
- tak , a teraz pozwolisz , że zaniosę moją omdlałą królową do domu - oświadczył podle. Wiedział , że Zira była w nim zakochana.
- co ?! , ale Skaza ... - krzyknęła z płaczem
- jestem TAKA !- wrzasnął i odszedł z Shoshaną na plecach
Mam nadzieję , że wam się podobało :P sorry , że nie ma obrazków dodam je niedługo . Proszę was bardzo o komentarze i udział w ankiecie to dla mnie bardzo ważne :P pozdrawiam :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz